niedziela, 31 stycznia 2010

Zima

Jakoś mam mało czasu na robienie zdjęć ostatnio. Chyba za dużo czasu zabiera walka ze śniegiem.
I weekendy.

Zima w sadzie.




Stasiek rośnie w zastraszającym tempie. Rozumie coraz więcej.
Dzisiaj kupiliśmy nowy odkurzacz. Ulubiony sprzęt domowy mojego synka. Trudno opisać przejęcie z jakim wyciągał kolejne elementy z pudła.
Mój chłopak...


Styczeń

Nagle okazało się, że rok 2010 składa się tylko z 11 miesięcy. (Usłyszane w radio, ale mi pasi.)

Jakoś mi ten styczeń nadzwyczaj szybko minął. Zima, zima, a tu nagle jasno jeszcze o 17-tej i kolejny roczek na karku przybył.
Znaczy ku wiośnie już idzie :).

niedziela, 24 stycznia 2010

Mor Karbasi

Przelotna znajomość. Ot, wczoraj usłyszałem przez przypadek w radio.
Dzisiaj byłem na koncercie.
Jestem urzeczony.
Głos jak dzwon. Jasny.
Kapitalne możliwości i ich wykorzystanie.
Do tego śliczna dziewczyna. 

sobota, 16 stycznia 2010

Nadal zima

Zima wymalowała całą okolicę na biało. Mgłą i mrozem.


Zima

Zachciało mi się zobaczyć jak wygląda morze. 
Szczerze mówiąc spodziewałem się nie wiadomo czego. Mamy taka piękną zimę z mrozem i śniegiem, to myślałem, że się Szwedki plażą przechadzają. A tu zima.
W morzu ledwie kaszka lodowa pływa, na plaży lodu nieco i molo soplami obrośnięte. A zimno jak jasny gwint. Po 15 minutach miałem serdecznie dość całej wycieczki i szybkim krokiem ruszyłem ku samochodowi, gdy nagle zobaczyłem kolesia w czerwonych bokserkach zakładającego sobie klapki na bose stopy. Noż kurka, mi tu smarki w nosie zamarzają i skóra na policzkach się łuszczy (jak dobrze nosić brodę), a ten tu fircyk jeden się zanurzać zamierza. No i się zanurzył. Założył czapkę i się zanurzył. Aż się mewy pozbijały w kulki na ten widok.








Kulka powiedziała, że pale podtrzymujące pomost wyglądają jak nogi olifantów.

środa, 13 stycznia 2010

Budowanie i mieszkanie

W końcu powiesiłem karmnik, który dostałem na poprzednie urodziny. Cóż z karmnika, jeśli ptaków brak? Jeszcze nie udało nam się zobaczyć żadnego. Chyba mewy wyżerają braci mniejszych do nogi/piórka. Ale karmnik wisi.



Z nieukrywaną dumą muszę dodać, że kafelki, które położyłem w maju, a zafugowałem w pewien ponury listopadowy weekend, przeżyły dwudziestostopniowe mrozy i zamierzają leżeć na balkonie niewzruszone nadal. Chwała im. Może pewnego pięknego majowego dnia dokończę kafelkowanie balkonu. Jak tylko będę miał coś do cięcia gresu...
Takim to sposobem kolejne rocznice wykończenia balkonu będziemy mogli świętować praktycznie na okrągło :).
Tylko przeraźliwi nudziarze kończą rozpoczętą robotę od razu.

... i po świętach

Prawie jak choinka...



Strona techniczna zdjęcia nie podlega komentarzom. Ma inne walory :)

piątek, 8 stycznia 2010

Wielki świat

Kulka mnie dzisiaj zastrzeliła.

- Zgadnij czego dzisiaj dotykałam? Pytanie zadane z błyskiem w oku i wschodem słońca na twarzy. 
- Hmm. No tak, w takich sytuacjach mam bigos w głowie.
- Wymyśl coś zupełnie abstrakcyjnego. Tu mi nie pomogła, bigos zmienił się w trociny.
- Eeee, tchórzofretki? No to sobie wymyśliłem, wielka mi abstrakcja. 
- Prawdziwego Misia Uszatka :) !!!

Kurde, a ja nigdy żadnego aktora, nawet za rękę.

Niedowiarkom wyjaśniam, że moja żona ma znajomości i macany misio to naprawdę był jeden z Tych misiów.

niedziela, 3 stycznia 2010

Nowy rok bieżący

Rozbiegówka Nowego Roku nieuchronnie zbliża się do końca. Czas wziąć się do roboty. Jeśli w powiedzeniu, że cały rok będzie taki jak jego początek jest trochę prawdy, to czeka mnie niezwykle wesoły rok. Niestety, w okolicach Wielkanocy będę sobie musiał chyba poszukać nowej wątroby, bo obecna zmarszczy się zupełnie.
Nic to. Dobre stosunki z sąsiadami wymagają ofiar. Ale uszczerbek na zdrowiu pozwolił mi dopisać do mego jadłospisu kolejną pozycję (tuż pod łosiem i reniferem) - koninę. Muszę przyznać, że konina ma najbardziej specyficzny smak ze wszystkich mięs jakie jadłem. Ciemniejsze od wołowiny, a zapach walił w nozdrza niemożebnie. To była kiełbasa w postaci końskiego flaka napchanego polędwicą, ale w odróżnieniu od naszej kiełbasy, ta nie była mielona tylko w całości. Różności się na świecie do gara wkłada :). Nie wszędzie jadają bigos i schabowego.

I to by było na tyle. Od jutra Nowy Rok staje się bieżącym. Zdrowie trzeba podreperować. Pogoda łaskawsza się wydaje - może by na rower?!

Dzisiaj były tylko sanki. Pięknie jest (bywa) na świecie (podwórku) w styczniu.


piątek, 1 stycznia 2010

Nowy rok

I znów wszystko od początku.

Stary nie był wcale taki zły.
Ale Nowy będzie lepszy.
Z całą pewnością.