sobota, 20 lutego 2010

Drömmer pizza

Jak tata zrobi pizzę....



Jeszcze ciepła :)
Zwierzaki foremkowe okazały się bardzo ładne. Z kształtu foremek nie wyglądały na takie. Małe radości :)

Drzemka

Z ukochanym misiem u boku.

czwartek, 18 lutego 2010

Zima

Żeby nie było, że tylko narzekam na pogodę....

 W sobotę wybraliśmy się na sanki do Otomina. 

Zgodnie z przypuszczeniami śniegu było mnóstwo, drogi przejechane spychaczem i niewielki ruch. Co prawda do zaparkowania niezbędna była łopata, ale w końcu zima ma swoje prawa :).




Stasiek został fanem śniegu. W Otominie łaził przez godzinę i się wydurniał, aż w końcu zaczął ziewać.





Ale na tym nie koniec. Po powrocie okazało się, że na parkingu szaleje spychacz, więc o pójściu spać nie było mowy. Kolejna godzina minęła na podziwianiu spychacza i operowaniu łopatą.




Jak widać zabawa łopatą może być całkiem przyjemna. Muszę przyznać, że to najlepiej wydane 29zł w ostatnim miesiącu. Mam czyste miejsce parkingowe, dwie sąsiadki też :), pomogłem odkopać sąsiadowi samochód i spaliłem przy tym trochę kalorii, co ostatnio jest nie do przecenienia biorąc pod uwagę wskazania wagi i moją aktywność fizyczną. No i radocha Staśka.


niedziela, 14 lutego 2010

Wielki dzień

I to nie przez niejakiego "jurnego Walentego". 

Nawiązując do tradycji dnia dzisiejszego, wybraliśmy się na spacer i kawę z rurą. Ze względu na pogodę, nie była to najlepsza kawa w okolicy, a przyzwoita sieciówka w centrum handlowym. No i o to właśnie centrum handlowe się sprawa rozbija. Pełno dziś było pań, panienek i innych wyposażonych w atrybut dzisiejszego dnia w postaci zmarzniętego tulipana albo lizaka kształtu oczywistego. Co bardziej obdarowane dumnie machały rączką trzymającą czerwoną torebkę z napisem Triumph. Do tego moda jak z Mediolanowa. Wspomnę tylko panienkę w bankietowej małej czarnej. Paryż całą gębą.

Ale ja nie o tym.

Zaczęło się od zakupów. Dołożyliśmy pewnemu bogatemu panu parę euro do portfela i kupiliśmy Staśkowi zaczątek własnego łóżka - materac. No i stało się. Wyprowadziliśmy pierworodnego z naszej sypialni do jego własnego pokoju. Sam zainteresowany zachwycony. Przynajmniej wieczorem. Zobaczymy jak minie noc. Mam nadzieję, że będzie ok i będzie można zwinąć łóżeczko, które teraz jest puste i jako takie, strasznie kiepsko w sypialni wygląda. Szczerze mówiąc, to mnie skręca jak na nie patrzę.
Dzieci rosną, rodzice siwieją. :)
A będzie gorzej....

niedziela, 7 lutego 2010

Deklaracja

Jasno i zdecydowanie Zimie mówię dość!

Ok, fajna jest. Śnieg, mróz, prawdziwa, jak kiedyś, srata tata. Ja nie jestem jak kiedyś. 

Argumenty:
- Śnieg nie jest biały tylko żółty albo szaro-bury.
- Mrozu mam dość. Skrobanie szyb i czekanie aż samochód się rozgrzeje jest fajne tylko na filmach.
- Na nartach nie byłem, a na łyżwy nie pójdę, bo za dużo śniegu.
- Miły pan na przeglądzie pokazał mi, co dziury zrobiły mojemu samochodowi, a dziury zrobił mróz. I nadal robi.
- Mam dość ludzi, którzy zamiast kupić sobie łopatę za kilkanaście złotych parkują samochody gdzie popadnie, bo śnieg nie pozwala zaparkować samochodu jak człowiek.
- Chcę chodzić z synkiem na spacery nie zastanawiając się przy tym, czy mu nie jest aby za zimno.
- Nie chcę tracić godziny dziennie na ubieranie, rozbieranie, przebieranie i inne tego typu czynności zupełnie niezrozumiałe latem.
- Zwierzaki mają przesrane. Dzisiaj z okna oglądaliśmy jak jelenie ryły w  śniegu w poszukiwaniu żarcia.
I tak dalej ...

Chcę WIOSNY.

Psi blog

Chociaż, po zastanowieniu, chyba raczej Twitter.



Mam dość żółtego śniegu dookoła. Każdego ranka, w drodze do sklepu, mijam kilkadziesiąt takich zestawów. Rekord pobił zamarznięty zestaw serdlowy przed samym sklepem, na odśnieżonej części chodnika. Pan chyba właśnie robił zakupy (o ironio, zaKUPY). Mróz nieco zelżał, zelżała też siła spajająca psi wyrób i od TRZECH DNI można podziwiać kolejne fazy rozkładu materii organicznej na mrozie. Ręce same składają się do oklasków. Okolica zaczyna przypominać podwórko kamienicy w której mieszkaliśmy we Wrzeszczu. Trzeba uważać gdzie stawia się nogę.
Mam dość tych wszystkich piekielnych psów. Jeśli ktoś chce mieć zwierzaka, niech po nim sprząta, albo niech nauczy go załatwiać się w domu. Nie mam ochoty oglądać wszędzie psich śladów. Może powinno się wprowadzić podatek w wysokości zależnej od masy psa?