wtorek, 6 grudnia 2011

Jingle bells

Święta nadchodzą wielkimi krokami. Korzystając z marketowych akcesoriów i okazji, jaką było dostarczenie doniczki, urządziliśmy dzieciakom dziką sesję.











Wiadomością tygodnia jest to, że Hanka zaczęła chodzić. Potrafi zrobić kilka kroczków na swoich kaczych nóżkach. Dumna jest przy tym niesłychanie. Jakby odtańczyła kawałek Jeziora Łabędziego przynajmniej. Do tego zasuwa na czterech jak mały prosiak. I jest kompletnie głucha. Jak pień. Co prawda wybiórczo, ale jak pień. Słowa "nie", "nie wolno", "nie ruszaj" przelatują przez jej uszy, nie wzbudzając nawet śladu impulsu w jej pączkującej łepetynie. Trzeba jej teraz jakoś wspawać obsługę zakazów, bo jak urośnie to osiwieję.