poniedziałek, 26 października 2015

Folsom

W końcu wybraliśmy się do starego Folsom, które miło nas zaskoczyło klimatem Dzikiego Zachodu i gorączki złota. Leżące nad American River miasteczko było świadkiem tamtych wydarzeń, czego pamiątkę można znaleźć w centrum, gdzie grupa pasjonatów prowadzi mini muzeum, z kilkoma ciekawymi eksponatami (jedną z najstarszych stodół na zachodzie) i wciąż działającą kuźnią.

Budynki rodem z Dzikiego zachodu.



Stachu przed kuźnią.



A w kuźni ogień w paleniskach i słychać młoty.



No i najważniejsze - można spróbować swoich sił w płukaniu złota.



Przebój sezonu - kilka okruchów i samorodek w woreczku :).



Trochę eksponatów z epoki.



Wnętrze domku mieszkalnego górnika. Kawalerka na kilku metrach kwadratowych.



Ekspozycja zewnętrzna. Ciągnik.



Pralka.



Southern kissed Hanka. Urodzona kowbojka.

niedziela, 25 października 2015

Lake Tahoe

Wycieczka nad jezioro Tahoe. Miałem nadzieję, że będzie cieplej, ale słońce się schowało. Na szczęście nie wiało.
Kaczka pod molo.



Pogoda była dość psia, ale dzięki temu mieliśmy okazję zaobserwować słońce poboczne.



Na plaży było pełno dzikich gęsi. I pozostałości po nich.



Moja ekipa.



Zrób sobie zdjęcie z misiem.

piątek, 23 października 2015

San Francisco

Trochę zdjęć z weekendowych wypadów.

Alcatraz


Telegraph Hill z Coit Tower. W środku wieży są dość ciekawe malunki przedstawiające sceny z życia nad zatoką.


Widok na downtown z mola numer 14. Robi wrażenie. Wieżowiec na zdjęciu to Four Embarcadero Center mierzący 174m. Za nim widać wyższe.


Cable car on Hyde Street. Tramwaje w San Francisco to prawdziwa atrakcja.



Drzewa w ubrankach. Jeden z przejawów lokalnych aktywności artystycznych.


Twin Peaks. Rok temu byłem tu w nocy i była moc, ale jednak widok za dnia uważam za ciekawszy.



Angel Island. Taki tam State Park :).


No i osławiony Golden Gate. Nie mam pojęcia ile w sieci jest takich zdjęć, ale mimo psiej pogody co chwilę ktoś rozkładał statyw.


czwartek, 22 października 2015

San Francisco - rodzinnie

Weekend spędziliśmy w San Francisco. To znaczy, częściowo w samochodzie, bo dojazd trochę zajmuje, szczególnie jak są korki. A są bardzo często.

Stasiek z obiektem swojej fascynacji. Tramwaje w SF mają dość ciekawe kształty. To jeden z nich.


Steam Donkey. Silnik parowy o mocy jednego osła mechanicznego :). Dało się zagwizdać. Obok koło napędowe parowca.


Oferta czapkarska miasta.


Dowód, że jednak tam byliśmy :). Pan pilnujący tramwajów pstrykał fotki jak najęty.


Twin Peaks. Gwiździło wściekle, ale widoki piękne. I na murku można było posiedzieć.



I Golden Gate. Jak widać humory dopisywały, pogoda nie bardzo. Szczęśliwie coś było widać, bo chwilę wcześniej chmura zeżarła most po jezdnię.



piątek, 16 października 2015

Siostro, basen!

Główna atrakcja osiedla - basen. Przynajmniej dla dzieci. Stasiek trenuje nury parskając i smarkając co chwilę. Hanka z nieco większym dystansem :).





wtorek, 13 października 2015

Yosemite

Pierwsza wycieczka - kierunek Yosemite.
Ekipa prawie na miejscu.



Yosemite valley.


Drzewa. Dość spore.



Drzewo. Dość wiekowe.



Widok na wodospad... Niestety suchy :). Kalifornia boryka się z suszą, co widać wszędzie. Tak naprawdę wodospady w parku są najefektowniejsze w czasie wiosennych roztopów.


Czekaliśmy na niedźwiedzie, ale lejenie też były fajne.


W promieniach zachodzącego słońca.





Nie zaliczyliśmy widoku z Glacier Point, z którego to pochodzą najefektowniejsze zdjęcia doliny, ale wybraliśmy czekanie na zachód słońca w dolinie. Niestety niedźwiedzie się nie pokazały, ale też było fajnie :).