Wracając do mieszkania, Staśkowi się podobało. Na dole był lekko onieśmielony, ale na antresoli się ożywił. Łaził i zaglądał w każdy kąt. Niestety nie udało mi się otworzyć żadnego okna dachowego i nie mogłem go wystawić na zewnątrz. Za to po zejściu na dół zaordynował wyjście na balkon i strącanie sopli.
Hanka nie wyraziła swej opinii. Prawdę mówiąc całą wizytę przespała. Prawdopodobnie dla niej przeprowadzka będzie najłatwiejsza.
Z nią to w ogóle jest jakoś tak łatwiej. Prawda, że przy drugim człowiek już wprawę ma i mimo strachu, że to takie małe i kruche, ręce jakoś same działają. Strach pomyśleć o trzecim :).
A tymczasem pierwsze...
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhS2YHb7yVHJuE-d3tGZNozjV7uPeHq3U5wk1Qf7KF4utT4grSl7Vt56qgi7fT1fTeNzv-40KvUuoELvCpiX-Hw7gnH4TjanG1ZXrx2dRZ8V5kvELSAyDmCvEuWbZOgGxAdh260iThHZpD7/s800/tDSC_0459.jpg)
... było z ojcem u fryzjera. I chyba z włosami wycięto mu ośrodek grzeczności w głowy. Na fotelu siedział jak trusia. Ponad pół godziny szczękania nożyczkami, a on nic. Po wszystkim powiedział, że było fajnie i tu jeszcze wróci. Niestety w domu wziął się i popsuł. Jako jeden wyczynów wymienię tylko fakt wylania w łazience wody z oliwką po kąpanie Hani. Oczywiście chwilę potem się na tym wygrzmocił, bo nie zauważył oliwki na podłodze. Na szczęście ma całe zęby i cierpliwego ojca. Przyznaję się jednak bez bicia, że myślałem o kopnięciu go w dupę. Tak po prostu. Dla podniesienia ogólnej szczęśliwości.