Zaległości nie do nadrobienia. Przez ostatnie kilka miesięcy wydarzyło się tyle, że trudno ogarnąć...
Aktualne foty dzieci... Na zachętę.
niedziela, 8 grudnia 2013
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Fak fik fak*
Trzy tygodnie...
Zleciały jak trzy dni.
* Tak Hanka liczyła po angielsku wprawiając w osłupienie rodziców na placu zabaw. Do czterech szło jej normalnie, potem następowało jak wyżej...
Zleciały jak trzy dni.
* Tak Hanka liczyła po angielsku wprawiając w osłupienie rodziców na placu zabaw. Do czterech szło jej normalnie, potem następowało jak wyżej...
piątek, 31 maja 2013
Focze ciało
Długi weekend. Drugi w maju, choć dla mnie tak naprawdę pierwszy, bo poprzedni spędziłem daleko od najbliższych i do tego w pracy. Pogoda na szczęście dopisała i zrobiliśmy sobie wycieczkę na Hel.
Zimna...
Rekin, aaaaaa!
Zimna...
Rekin, aaaaaa!
czwartek, 28 marca 2013
niedziela, 10 marca 2013
czwartek, 10 stycznia 2013
Dia de los Muertos
Dzień Zmarłych. A właściwie jego pozostałości napotkane na ulicach Guadalajary w połowie listopada.
La Catrina, postać stworzona na początku XX wieku, korzeniami sięgająca jednak azteckiej bogini śmierci, stała się jednym z symboli meksykańskiego Dnia Zmarłych, święta radosnego i rodzinnego. Jak wyjaśnił Francisco, nasz przewodnik po mieście, tego dnia krewni zmarłych spotykają się na cmentarzu (albo, w ostateczności, świętują w domu) przynosząc ze sobą ulubione potrawy zmarłego, często też tequilę, cygara czy nawet zabawki, jeśli zmarłymi są dzieci. I jak już przyniosą, to spożywają i się bawią obcując z duszami swoich krewnych. W sumie to im się nie dziwię, trudno się smucić mając taką pogodę. U nas w listopadzie to tylko flaszkę na cmentarz można przytargać.
La Catrina, postać stworzona na początku XX wieku, korzeniami sięgająca jednak azteckiej bogini śmierci, stała się jednym z symboli meksykańskiego Dnia Zmarłych, święta radosnego i rodzinnego. Jak wyjaśnił Francisco, nasz przewodnik po mieście, tego dnia krewni zmarłych spotykają się na cmentarzu (albo, w ostateczności, świętują w domu) przynosząc ze sobą ulubione potrawy zmarłego, często też tequilę, cygara czy nawet zabawki, jeśli zmarłymi są dzieci. I jak już przyniosą, to spożywają i się bawią obcując z duszami swoich krewnych. W sumie to im się nie dziwię, trudno się smucić mając taką pogodę. U nas w listopadzie to tylko flaszkę na cmentarz można przytargać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)