Poprawka z roczkowej imprezy.Tym razem u nas. Trochę nie przemyśleliśmy ilości potrzebnego jedzenia i picia. No cóż, mieliśmy dziś gotowy obiad. Jutro też nie umrzemy z głodu :). Na szczęście wpadła sąsiadka i pojutrze będziemy mogli zjeść coś świeżego.
Jakoś przespałem całą imprezę i nie zrobiłem praktycznie żadnego zdjęcia. A szkoda, bo modeli było co niemiara.
niedziela, 31 maja 2009
Rok, part II
czwartek, 28 maja 2009
Rok
W sobotę minął rok od najważniejszego wydarzenia w ostatnim czasie. Czas jakoś dziwnie przyspieszył swój bieg, ale też dużo się przez ten rok wydarzyło.
Już rok jestem ojcem. I dobrze mi tak :)
Imprezka odbyła się w sobotę, dokładnie w urodziny Staśka. Post niestety mocno spóźniony za względu na brak czasu.
Tort miał być myszowy, ale ze względu na okres komunijny nima.
Tak czy inaczej w zdmuchnięciu świeczki musiała pomóc mama.
Wróżby na "roczek". Stasiek wybrał różaniec, kurde księdzem będzie? Protestuję!
czwartek, 21 maja 2009
Spacer
Niedzielny spacer w strefie wolnej od turystów. Z założenia.Jak się jednak okazało, dwójka niemieckich turystów zapuściła się równie daleko jak my, to znaczy aż do płotka z rurek ograniczającego teren stoczni. To fascynujące, a jednocześnie dość smutne, że ledwie kilkaset metrów od ścisłego turystycznego centrum Gdańska można trafić do innego świata.Podświadomie chyba się buntuję przeciwko temu co tam można zobaczyć, bo zdjęcia jakieś takie mdłe i ugładzone.Spacer do poprawki.
Gupie obrazki
środa, 20 maja 2009
Koyaanisqatsi
Ale to było pewnie z 15 lat temu. Teraz każdy może sobie zrobić film poklatkowy, co też niniejszym uczyniłem. Oczywiście jakiekolwiek porównanie do Filmu jest nie na miejscu.
Widok z balkonu, jakieś pół godziny po deszczu. Aparat naświetlał klatkę filmu co 30s, według mnie zdecydowanie zbyt rzadko.
A blogger dodatkowo spaprał jakość.
Więc jest na Youtube.
Jak się HQ kliknie to nawet wygląda.
poniedziałek, 18 maja 2009
Krowa
środa, 13 maja 2009
Ewangelia...
Inżynierska brać, mać....
Doczekaliśmy się wypasionego ekspresu do kawy w pracy. W końcu mamy prawdziwą kawę - ekspres jest na zasadzie wypożyczenia, a my mamy kupować od gościa kawę, więc Lavazza nie będzie podmieniana żadną primą czy innym badziewiem.
Kawa kawą, a życie sobie. Miły pan od ekspresu powiedział nam, że pokrywka od komory na ziarna ma taki dynks do czujnika, co jest delikatny i jak się klapkę zakłada/zdejmuje na siłę to go można ułamać.
U nas dynks wytrzymał cały jeden dzień...
Piękny wynik. Daj babie buraka...
czwartek, 7 maja 2009
Koniec majówki
Wykorzystując piękną pogodę w niedzielę zakończyliśmy majówkę wizytą na plaży i spacerem po dolnym mieście, gdzie wiosna zadomowiła się już na dobre.
Sezon plażowy już się rozpoczyna. Budki z lodami i innymi pierdułami już działają, a na plaży jak okiem sięgnąć walają się ciała. Ciała pozbawione mózgów walają się także po wydmach.
O kąpieli raczej jeszcze nie ma co myśleć. Dla normalnego człowieka za zimno, a dla morsa za ciepło.
Na łażenie po piasku było za to prawie idealnie.
Cel był jasny - piłka.
Piłka niestety nie była nasza, koledzy nie byli skłonni się nią dzielić ze smarkaczem, więc musieliśmy spadać.
Jak się później okazało, w samochodzie mieliśmy własną piłkę. Ale kto by wpadł na to, że może się przydać na plaży. Nieee, w życiu.
środa, 6 maja 2009
Majówka
Maj w tym roku rozpoczął się nadzwyczaj skromnie - tylko jeden dzień wolny od pracy. Jak na długi weekend to niezbyt dużo. Ale zawsze.
Można na przykład zagrilować się na amen, poskakać na trampolinie, poganiać z dzieciakami za piłką degradując dokumentnie swoje stawy kolanowe, można się też napić niepasteryzowanego piwa, którego smaku już się nie pamiętało.
Dobrze, że jest taki maj w roku.
niedziela, 3 maja 2009
Męska środa
W środę Kulka pojechała do Łodzi i mieliśmy ze Staśkiem męski dzień. Odstawiliśmy samochód do mechanika na wiosenny przegląd i zapuściliśmy się w rejony Gdańska raczej nie polecane przez przewodniki.
Dolne miasto, odcięte od reszty historycznego centrum Gdańska Podwalem Przedmiejskim to smutny pomnik niedawnej historii naszego kraju. Poprzetykane socrealistycznymi budynkami, trochę zapomniane, owiane złą sławą tutejszych mieszkańców znikło z turystycznej mapy Gdańska. A szkoda. Przynajmniej mi.
Okolice wrót przeciwpowodziowych na Motławie.
Ulica Szczygła
Ostre, przedpołudniowe słońce trochę pokrzyżowało moje plany zdjęciowe, ale okazji do poprawy jeszcze trochę pewnie będzie. No i polar by się przydał...
A to mój mały podróżnik w połowie wycieczki.
A potem zgubiliśmy świnię.
A potem ją znaleźliśmy.