wtorek, 6 grudnia 2011

Jingle bells

Święta nadchodzą wielkimi krokami. Korzystając z marketowych akcesoriów i okazji, jaką było dostarczenie doniczki, urządziliśmy dzieciakom dziką sesję.











Wiadomością tygodnia jest to, że Hanka zaczęła chodzić. Potrafi zrobić kilka kroczków na swoich kaczych nóżkach. Dumna jest przy tym niesłychanie. Jakby odtańczyła kawałek Jeziora Łabędziego przynajmniej. Do tego zasuwa na czterech jak mały prosiak. I jest kompletnie głucha. Jak pień. Co prawda wybiórczo, ale jak pień. Słowa "nie", "nie wolno", "nie ruszaj" przelatują przez jej uszy, nie wzbudzając nawet śladu impulsu w jej pączkującej łepetynie. Trzeba jej teraz jakoś wspawać obsługę zakazów, bo jak urośnie to osiwieję.

3 komentarze:

Jarek Ś. pisze...

Elegancko. Piąte rewelacja ;) Co do słuchu wybiórczego, spróbuj może wydawać polecenia odwrotne, albo podwójnie zanegowane ;)

mroh pisze...

A w życiu. Gapi się tylko tymi swoimi gałami wyrażając nieme zdziwienie - ojciec, niby japę rozdziawiasz, ale jakoś nie emitujesz. I broi dalej na całego.

basia pisze...

A z czego Ty masz osiwieć, he? W każdym razie i tak nie będzie widać : - ))) Mi też piąte się bardzo podoba. Tylko przydałoby się częściej, bo tak zawsze nie mogę się doczekać nowego posta, pościka, pościczka choćby.