wtorek, 6 grudnia 2011

Jingle bells

Święta nadchodzą wielkimi krokami. Korzystając z marketowych akcesoriów i okazji, jaką było dostarczenie doniczki, urządziliśmy dzieciakom dziką sesję.











Wiadomością tygodnia jest to, że Hanka zaczęła chodzić. Potrafi zrobić kilka kroczków na swoich kaczych nóżkach. Dumna jest przy tym niesłychanie. Jakby odtańczyła kawałek Jeziora Łabędziego przynajmniej. Do tego zasuwa na czterech jak mały prosiak. I jest kompletnie głucha. Jak pień. Co prawda wybiórczo, ale jak pień. Słowa "nie", "nie wolno", "nie ruszaj" przelatują przez jej uszy, nie wzbudzając nawet śladu impulsu w jej pączkującej łepetynie. Trzeba jej teraz jakoś wspawać obsługę zakazów, bo jak urośnie to osiwieję.

poniedziałek, 10 października 2011

Urlop

Tydzień w innej bajce. Z własnymi krasnalami.


środa, 14 września 2011

Wycieczka

Trochę z cyklu "cudze chwalicie, swego nie znacie", z naciskiem na "nie znacie".

O parowozowni w Kościerzynie dowiedziałem się całkiem niedawno i jak to zwykle w bywa, zupełnym przypadkiem. Długo się nie zastanawiałem, w końcu mając w domu kolejowego fascynata trudno nie wykorzystać okazji i wybraliśmy się na wycieczkę.

Najpierw pobudka po męczącej podróży.



I to co tygryski lubią najbardziej:





Muszę przyznać, że parowozy z bliska robią niesamowite wrażenie. Chyba sobie nie zdawałem sprawy z ich wielkości, by nie powiedzieć ogromu. Koła o średnicy 185cm to nie przelewki.
Wizytę w skansenie polecam. Znajduje się tam kilka(naście?) różnych parowozów, lokomotyw i całe stado wagonów zachowanych w różnym stanie. Ciekawe, że za płotem skansenu stoi przynajmniej tyle samo okazów kompletnie zardzewiałych.
Staśkowi najbardziej podobały się wagoniki kolejki wąskotorowej, do których mógł bez problemu wchodzić i ganiać tam i z powrotem.





Po wizycie w skansenie szybki wypad na gofry na kościerski rynek. Niestety pogoda nie sprzyjała długiemu siedzeniu. Na szczęście były gofry.



sobota, 27 sierpnia 2011

Dzieci

Z życia potomstwa...
Hanka zaczęła pełzać. Nic co jest na podłodze nie jest bezpieczne. Mały diabeł tasmański.




I pierworodny oglądający bajki.

Life goes on

Cztery tygodnie...
To już cztery tygodnie. Szczęśliwie zdążyliśmy już pozdejmować taśmy malarskie ze ścian.
Kuchnia już praktycznie gotowa - brakuje kilku dupereli, ale da się bez nich żyć. Po co komu na przykład wszystkie uchwyty?

Zdjęcie z pola walki (historyczne)



Zadziwiająco szybko wszyscy poczuliśmy się tu "u siebie". Komfort mieszkania jest zdecydowanie wyższy niż poprzednio. No i mamy schody :). Schody, które bywają stołem a czasem nawet całą jadalnią.



cdn...

piątek, 17 czerwca 2011

Idzie ku lepszemu

Jakby kto pół roku temu powiedział mi, że w połowie czerwca będziemy się jeszcze kisić w starym mieszkaniu, to powiedziałbym mu z pełnym przekonaniem, że bredzi, ma nasrane pod sufitem i niech się idzie leczyć.
No i sru. Minęło pół roku, i co? Pole bitwy. Ale na szczęście koniec walki jest już blisko.
Czas najwyższy, bo nasze dzieciaki są coraz bardziej związane z nowym miejscem zamieszkania - przedszkole Staśka i Hanki opiekunka. Dowożenie przychówku zabiera codziennie masę czasu.
Na szczęście sam przychówek jest super.
Stasiek jest szczęśliwy, że jest w nowym przedszkolu, uwielbia swoją siostrę, z wzajemnością z resztą. Hanka, po wyleczeniu zakażenia bakteryjnego, które najprawdopodobniej przywlekła ze szpitala, okazała się dzieckiem grzecznym i nad wyraz pogodnym. Jakże pięknie dziękuję pani pediatrzycy, dzięki której nasza córka ryczała ponad cztery miesiące, bo nie wpadła na pomysł zrobienia jakichkolwiek badań i zlekceważyła dość jasne przesłanki.

Ale nic to. Ważne, że jest dobrze.

Zdjęcia dzieciaków dość mało aktualne. Proporcje zmieniły się dość mocno :).



Atak nietoperza





Zdjęcia Kulki.


czwartek, 7 kwietnia 2011

Daję radę

Bycie ojcem dwojga to trochę więcej niż dwa razy bycie ojcem.
Pierwszy kwartał przerósł moje oczekiwania. Przerósł też oczekiwania Magdy, Staśka... Sprężarki pewnie też. Wieść gminna niesie, że dziewczynki są grzeczniejsze i spokojniejsze. W przypadku Hanki okazało się to prawdą trzeciego rodzaju. Na szczęście idzie ku lepszemu.
Poza tym, jakby komuś przyszło do głowy wykańczać mieszkanie mając w domu noworodka, to niech się przejdzie po lesie na przykład, co by mu świeże powietrze głupoty z głowy wywiało.
Krótko mówiąc, nie jest lekko. Ale to już finisz. Jak się trochę wyśpię i ogarnę to coś pokaże i opiszę.
Tymczasem.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Wiosna zimą


Ale jest nieprzyzwoicie wiosennie dzisiaj na świecie. Słońce świeci, ptaki ćwierkają. Aż przyjemnie wyjść zza biurka.

Tylko pora roku nie ta. Co za złośliwość natury.

sobota, 1 stycznia 2011

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku


Co się komu marzy. Amen.