środa, 31 grudnia 2008

Sesja dyniowa

Realizacja pomysłu Kulki. Kiedyś w Oliwie zobaczyła zdjęcie dziecka obok wielkiej dyni i zapragnęła mieć takie zdjęcie Stasia. Zdobycie odpowiedniej dyni było proste - wystarczyło napędzić dziadka do działania.

Dziadek spisał się na medal i oto efekty.





A teraz niespodzianka - druga dynia :)



Święta, święta...

I już tydzień po, a ja słowem na blogu o tem.

W sumie gdyby nie to, że to pierwsze święta Stasia nie różniłyby się specjalnie od poprzednich. Dwie kolacje wigilijne, dwie akcje typu "Mikołaj przyszedł", w końcu picie, jedzenie i wyczekiwany powrót do Gdańska.
Co roku jednak jest trochę inaczej. "O rok" inaczej. 

Z dzieciństwa pamiętam, że święta zaczynały się wraz z pojawieniem choinki w dużym pokoju. Jeszcze tylko trzeba było poczekać aż tato założy lampki i po dziesięciu korektach ich położenia można było zaczynać wieszanie ozdób. Sople, grzybki, bombki, pajacyki, łańcuchy własnoręcznie klejone z wycinanki, wycinankowy jeż i na koniec lameta. Pełna magia.
No i oczywiście prezenty. Do dziś pamiętam klocki "pebe" czy paczkę czekoladek "After eight", które kiedyś dostałem. Bywały pomarańcze, orzechy. Bananów nie było.

Gdy zacząłem wyrastać z dziecięcej fascynacji świętami pojawiła się Ewelina, potem Mariusz i Krystian. I dalej była magia. Rozpalone policzki przy rozpakowywaniu prezentów, szał szczerej radości udzielającej się wszystkim.

Potem Wiktoria, która wciąż nie wyzbyła się dziecięcej radości z otwierania paczek od Mikołaja.
I najmłodszy podtrzymywacz magii świąt - Stasiek. 

Na potrzeby rodzinnych świąt mogę być nieco sentymentalny, a co mi tam.

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Otwieram lodówkę ....

...ufff! Nie ma Bałtroczyka!

Mimo wielkiej sympatii do tego pana, częstotliwość z jaką można się na niego natknąć na różnych kanałach tv zaczyna mnie męczyć.

Kabareciarzowi oprócz talentu potrzebna jest też świeżość, a trudno ją zachować mając regularny telewizyjny show. Przejechał się już na tym Kabaret Moralnego Niepokoju.

Może tak w nowym roku nieco rzadziej...

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Ważne chwile

Zainspirowany głupawą reklamą gumy do żucia zadałem Kulce podchwytliwe pytanie:

- A pamiętasz jak ja poprosiłem Cię o rękę??

Mina mojej żonki bezcenna.

Jednak po 2 sekundach, widząc jak rozpaczliwie próbuje doszukać się w pamięci śladów tej doniosłej chwili, pospieszyłem jej z odsieczą:

- Ja też nie! :)

No i dupa. Zapomnieliśmy jak wyglądał jeden z kamieni milowych naszego związku. A jak nas Staś kiedyś zapyta???

środa, 17 grudnia 2008

Mądrości ludowe

Teraz dla odmiany polski wierszyk:

"Po orawskiej stronie kąpał się dziad z babką,
utonęła babka do góry kuciapką.
Nie tyle żal babki, ile tej kuciapki.
Byłoby dla dziadka futerko do czapki"

Też niezgorszy raczej...

wtorek, 16 grudnia 2008

Wigilia firmowa

Żarcie. 

Obowiązkowe "dwa słowa" szefa i można zaczynać. Nikt nie udaje, że chodzi o coś innego niż żarcie. Na stojąco, w pośpiechu.

10 minut wytarczy. 

Mądrości ludowe

Rosyjskie..

Народная примета: "Если Вы видите трезвого Деда Мороза, то скорее всего это - Санта-Клаус"!

Tłumaczenie dla nie znających języka naszych wielkich sąsiadów:

"Jeżeli spotkasz Dziadka Mroza i jest on trzeźwy, najprawdopodobniej jest to raczej Święty Mikołaj. "

Rosjanie to jednak ciekawy naród. 

środa, 10 grudnia 2008

Przedświąteczna gorączka


Tym razem gorączka została stłumiona w zarodku. Tak mi się przynajmniej wydaje. Zakupy prezentowe już prawie zrobione. Jeden dzień urlopu wystarczył, żeby na dwa tygodnie przed świętami odtrąbić KONIEC szaleństwa.

Zagrywka pierwszej klasy. W centrach handlowych może 10% weekendowego oblężenia, misiek u opiekunki. Szybkie zakupy i po kłopocie.

Teraz pierwsza choinka z naszym hipkiem. Chyba mu się będzie podobać.

Tymczasem zdjęcie z sesji do kalendarza.


sobota, 6 grudnia 2008

Lost in translation

Kocham ten film. Za każdym razem gdy go oglądam daję się uwieść tej opowieści. To jedna z najlepszych rzeczy jakie można zrobić w ciągu 98 minut. Film doskonały.

Lip my stockings, mister Bob Harris!

Moja Kuleczka skończyła dzisiaj (yyyy,  a jednak już wczoraj) 30 lat. Zakochałem się w niej, gdy miała 15... Miło jest po tych kilkunastu latach przyznać, że to był prawdziwy strzał w dziesiątkę.

Wszystkiego dobrego kochanie na kolejne 30 lat. Idę do Ciebie spać, moja żonko. Dobranoc!

wtorek, 2 grudnia 2008

Jesień

Weekend na wsi. Brrrrr...

Koniec listopada to najgorszy moment na wizytę na wsi. Cały urok przykrywa warstwa błota, a wiszące jeszcze na drzewach zgniłe jabłka dają jasno do zrozumienia, że spóźnialskich gryzą psy, szczypią gęsi, czy inne cholerstwo drapie.

Ale nawet w listopadzie coś ciekawego się może przed obiektyw napatoczyć. Szczególnie łatwo można trafić na coś sierściowego. Coś, co tylko czeka, żeby znaleźć się na zdjęciu. 





Niesierściowe elementy przyrodnicze dające się jako tako fotografować też można spotkać.

Najważniejsze, że innym wycieczkowiczom się podobało.

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Brzuszek

Dzisiaj trafił nam się ból brzuszka. Zmora chyba wszystkich rodziców. W naszym przypadku na szczęście takie akcje nie zdarzają się zbyt często i praktycznie zawsze mają jasno określoną przyczynę. Tym razem to malutki dodatek kaszki manny w słoiczku obiadowym. Chyba... 

Krzyk, oczy pełne łez, machanie nóżkami, twardy brzuszek... Szybko Plantex i noszenie na rękach, żeby tylko ukoić troszkę ból. Maluszkowi nie da się wytłumaczyć dlaczego go boli. Na szczęście można trochę odwrócić jego uwagę pokazując ulubioną reprodukcję Beksińskiego na ścianie w przedpokoju, albo zapalając oświetlenie nad blatem w kuchni. I noszenie... noszenie... bujanie...  

Już jest chyba po wszystkim i Staś śpi przytulony do mamy. 

piątek, 28 listopada 2008

Postanowiłem dodać kilka linków do ciekawych blogów związanych z fotografią na które ostatnio się natknąłem. Dodaję, bo chcę na nie zaglądać... bo trochę zazdroszczę. Moje fotograficzne hobby chyba nigdy nie wyszło poza ramy pstrykania zdjęć "przy okazji". Moja techniczna głowa przy próbie skomponowania kadru podsyła mi tysiące zapamiętanych zasad - "Kadr prosto!", "Mocny punkt!", "Złoty podział!". A potem patrzę na odbitkę i zastanawiam się po jakiego diabła tyle się zastanawiałem nad ustawieniem, skoro wszystko się i tak wali na lewo, a na dodatek nie zauważyłem, że na dole w kadr włazi mi coś, czego nijak na zdjęciu mieć nie chcę. I weź tu rób zdjęcia z taką głową.

Przeglądam sobie czasem plfoto. Jednak z coraz mniejszą przyjemnością. Robiłem to jeszcze przed erą cyfrówek i było tam całkiem sporo niezłych (przynajmniej moim zdaniem) zdjęć. Teraz jest zalew fotek pstrykniętych ot tak sobie. Kiedyś trzeba było skanować film, teraz wystarczy podpiąć się kabelkiem do komputera i pirackim fotoszopem zrobić czarno-białą fotkę z udawanym filtrem czerwonym. I sto widoczków w portfolio ma dramatycznie wyglądające niebo. Jedno, dwa, może nawet pięć zdjęć byłoby ok, ale chyba nikt nie jest w stanie przejrzeć setki niewiele się od siebie różniących zdjęć. A jednak tam zaglądam... Zawsze można trafić na naprawdę fajne zdjęcie

I tak sobie pstrykam fotki mojej Kulce, naszemu misiowi i czemu się tam jeszcze czasem uda. I fajnie jest po paru latach wyciągnąć taką fotkę z szuflady. Po pewnym czasie nabiera się dystansu, który pozwala cieplej na nią spojrzeć, nawet jak nie jest doskonała.

środa, 26 listopada 2008

Na zdrowie


Nogi w przeręblu to jeszcze mogę zrozumieć, ale jajka na lodzie.......brrrr

wtorek, 25 listopada 2008

Zima

A w sobotę rano przyszła do na zima. Prawdziwa, biała.



Kupiliśmy więc naszemu misiowi czapkę




Chyba mu się spodobała :)

Weekend i po weekendzie

Z pisaniem bloga jest taki problem, że jak się ma co pisać to nie ma komputera, albo czasu, a jak już się siedzi przed komputerem to nie ma o czym pisać. Przynajmniej w moim przypadku tak często bywa.

Ale zawsze mam Stasia - to jest temat numer jeden. Znów byliśmy na basenie. Tym razem z aparatem.



Wśród basenowych znajomych.




Zabawy z mamusią.




No i nurasy.


Staś ma zdjęcie podwodne, jak ma otwarte oczy i paszczę pod wodą. Jak tylko je dostanę to tu zamieszczę.

I tyle zdjęć z basenu. W aquaparku spotkaliśmy też Dawida z Mają, która niepostrzeżenie zrobiła się już całkiem duża. Kurde, dzieci uświadamiają dorosłym jak szybko zapiernicza czas. Błeee...

wtorek, 18 listopada 2008

Staś w nowym formacie

Próbka możliwości mojego nowego sprzętu. Już wiem dlaczego kupiłem stałkę 50/1.8 :). 

poniedziałek, 17 listopada 2008

Lekcja rosyjskiego

Kolejna lekcja języka rosyjskiego w wykonaniu Miszy.

Я людям никогда не делал больно,
Лишь девушке одной - и та довольна.

sobota, 15 listopada 2008

Ssssnejk

Złapałem snejka. Tak w żargonie rowerowym nazywa się przecięcie dętki przez obręcz. Skończyło się prowadzeniem roweru z Orunii Górnej i urlopem na żądanie. Wszystko przez te tandetne opony.

Teraz mam za to nowiutkie super oponki.
I Nikona D80 :)

Sesja kanapowa

A przed wyjazdem do Basi i Przemka odbyły się próby pełzania, wcale udane.

Oraz sesja kanapowa. Oto efekty:




Czarlin

Ciąg dalszy nadrabiania zaległości. We wtorek byliśmy w Czarlinie. I było wesoło. I pan Palikot nam robił nastrój. I jenga była. Wygrałem!!!




Błeee, czemu mój żołądek mi to robi, no czemu?

Wtręt konsumencki

Czasem bywa, że budujemy sobie własną opinię o czymś na podstawie tego, co mówią inni, nie sprawdzając samemu. Ja miałem tak z pizzerią Napoli.
Jeszcze od czasów technikum mam wyryte w łepetynie, żeby tam nie chodzić, co też uskuteczniałem z wcale dobrym rezultatem. Ale od czego są goście.
Natalia twierdziła, że w zeszłym roku jadła tam super pizzę, więc powstał plan zjedzenia obiadu w Napoli. Przyszło mi do głowy , że w sumie warto samemu sprawdzić czy moje uprzedzenia mają jakieś fizyczne podłoże i tak oto poszliśmy tam całą piątką na obiad.
Nie pójdę tam więcej...
Pizza za taką cenę powinna wywrócić do góry nogami całą moją hierarchię smakową. Niestety uplasowała się w dolnych stanach marketowych. A to, że nie zabiłem głupich bachorów ze stolika obok to już chyba zasługa dobrego humoru Stasia, który przenosił się też na mnie.
No dobra, Kulka miała smacznego sandacza. Ale to pewnie przypadek...

piątek, 14 listopada 2008

Optymistycznie


Nie mogłem powstrzymać uśmiechu :)

Zaległości

Mam poważne zaległości w pisaniu. Jakoś nie było okazji żeby na spokojnie usiąść przed komputerem i napisać coś ciekawego. Teraz mam co nadrabiać...
Po pierwsze basen. Po raz piąty. Stasiek potrafi już zanurzyć paszczę po samo czoło i nie wypić przy okazji całej wody z basenu.



Na zdjęciu mu się chyba ziewło.

A potem przyjechali goście ze Śląska. Tak, tak, ze Śląska a nie z zagłębia. Skoro jechali taki kawał drogi to musieliśmy zabrać ich do naszego nadmorskiego kurortu.



Natalia i Stanisław lansują się na molo z naszym Stanisławem. pewnie zazdroszczą...

Tak nam się jakoś zrobiło, że Sopot najczęściej odwiedzamy przy okazji przyjazdu różnych znajomych. Nigdy do nas to miasto nie przemawiało za specjalnie, chociaż chyba ostatnio jakby częściej tam bywaliśmy. Zwłaszcza poza sezonem, bez tłumów na Monciaku i kolejek po gofry Sopot bardziej nam pasuje.


Kurczę, już jesień w pełni. Brakuje mi letnich wyjść wieczorem na plażę. W tym roku nie byliśmy ani razu, ale to z oczywistych powodów. Mam silny zamiar nadrobienia tego braku za rok.


czwartek, 6 listopada 2008

Idzie zima

A może by tak na narty???

Tytułem wyjaśnienia

Aby rzucić nieco światła na wierszyk Miszy, chciałbym dodać, że w Rosji mieszkańcy Zakaukazia są uważani za strasznych ogierów...
Chińskie znaczki symbolizują zaś ponoć pierwiastek męski i żeński w nadzwyczaj nieparlamentarnym i cielesnym wydaniu...

Lekcja rosyjskiego

Misza dostał od Przemka słoik smalcu, za co ma nas uczyć rosyjskiego. Oto pierwsza lekcja.

Ночь, улица, фонарь, аптека,
Я покупаю вазелин,
со мной ещё два человека -
- грузин и армянин.

Drugi wierszyk na dokladkę:

Мадам, сидя за кружкой пива,
Я долго слушал пересказ
Всей Вашей жизни. И на диво
Была история правдива,
И было больно и тоскливо,
Но не за вас.

I szybki kurs chińskiego
屌 屄

wtorek, 4 listopada 2008

Kategoria wagowa

Stanisław podwoił swoją wagę urodzeniową :). Ha, po takiej ilości Tucznika 4000 to żaden problem - po 6 puszkach pozostało ledwie wspomnienie.

Dla przypomnienia:


Chwilę po urodzeniu waga wskazywała 3595g. Dzisiaj pokazała dumne 7200g. 

Pierwszy listopada...

Jakoś mi nie wychodzi pisanie o tym dniu. Mam sprzeczne odczucia. Kiedyś było kolorowo i wesoło. Można było sobie zrobić "palucha" z wosku. Teraz jest zaduma i znicze z pokrywkami. I nie jest już tak kolorowo. Ale przynajmniej znacząco spadła ilość tandetnych, plastikowych zniczy. 

Zdjęć nie ma. Nie było wieczornego spaceru po cmentarzu, nie ma nowego aparatu to i zdjęć nie ma.

środa, 29 października 2008

Mechanika płynów

Moja dzisiejsza kawa bardzo chciała zaistnieć w wielkim świecie. W drodze na spotkanie w sali konferencyjnej postanowiła wychlupnąć troszkę siebie na podłogę. Po dokładnym usunięciu plamy i wyrzuceniu ręcznika kawa postanowiła wychlupnąć się o metr od poprzedniego miejsca. Tym razem się poddałem. Metr dalej była już wykładzina i wolałem nie ryzykować. Z napojem pobudzającym lepiej nie zadzierać.

wtorek, 28 października 2008

Staś

A tu kolejne zdjęcia Stanisława. Taka wycieczka w niedaleką przeszłość. Siłą rzeczy będę uskuteczniał takie sztuczki żeby pokazać zdjęcia zrobione zanim jeszcze wpadłem na pomysł pisania własnego bloga.

Tu Stanisław ma ledwie 2 tygodnie i kosmicznie żółty ryjek. A jak na niego patrzyliśmy to wydawał nam się ok :). Na szczęście kolor skóry okazał się tylko przejściowo orientalny i po kilku tygodniach zmienił się w bardziej przystojący dziecku białych rodziców.

A tutaj mały miesięczny śpioszek. 

Teraz śpi sobie cichutko tuż obok... Zęby dały sobie chwilowo spokój.

Zmiany, zmiany, zmiany ...

A raczej zmiana - czasu. Miałem napisać coś w niedzielę na świeżo, ale wymiękłem jakoś. Niby nic wielkiego, ot jedna godzina w tył, ale nawet pogoda jakaś taka zaskoczona była. Pierwszy raz tej jesieni było mgliście i słonecznie jednocześnie w ciągu dnia.
A z pracy niestety już po ciemku trzeba wracać. Na szczęście mam latarkę na rower. Za całe 22zł. Ja niewiele więcej widzę, ale za to mnie widać znacząco lepiej, a to najważniejsze. Jeszcze tylko dostanę błotniki i będę mógł jeździć po mokrym asfalcie bez konieczności suszenia tyłka w pracy.

sobota, 25 października 2008

Praga

Niedługo minie rok od naszej wizyty we Wrocławiu i w Pradze, a nie zrobiłem jeszcze żadnej odbitki z wypstrykanych filmów. 

A może ciekawiej jest wywoływać zdjęcia o których się już prawie nie pamięta?

Krew za krew

czwartek, 23 października 2008

Jesień, jesień...

W zeszłym tygodniu pożyczyłem od Kulki jej malinowego cyfraka i pstrykałem zdjęcia w drodze do pracy.

Pajęczyna przy ścieżce do parku oruńskiego.



Tędy wjeżdżam do parku.





A to już w parku.





Widok na kanał Raduni w kierunku Pruszcza.




I widok z ulicy Toruńskiej na Żabi Kruk. Zawsze mnie ta nazwa intrygowała :)

To moje 9km jakie robie jadąc tamtędy do pracy. W wieelkim skrócie. I bez kropli potu... sorry chłopaki.

5 miesięcy

Stanisław jest z nami już 5 miesięcy. Aż trudno uwieżyć, że nasz synek jest już całkiem duży. Jeszcze niedawno wyglądał tak:



Lecz szybko odkrył w sobie amanta...




Najcudowniejsze 5 miesięcy w moim życiu. Myślę, że w życiu Kulki też. Fajnie mieć taką rodzinkę. A pomyślęć, że trochę się bałem zmajstrować takiego cudaka. Ale o tym może inną razą... Jak będzie :)

poniedziałek, 20 października 2008

Staś

Porcja zdjęć mojego misia...


Ulubiona mata małych niedźwiedzi


Tuż przed kąpielą