środa, 27 czerwca 2012

Tam i nazad

Jeszcze nie ostygłem po kreteńskim słońcu, a już wsiadałem na pokład krowiastego Boeinga, żeby za kolejne kilka godzin przywitać się z oficerem imigracyjnym w Chicago, gdzie tym razem miałem przesiadkę.
I tu znać o sobie dała kulistość Ziemi, bo z Frankfurtu do Chicago leci się godzinę krócej niż do Seattle, za to do Portland ze Seattle leci się 3 godziny krócej niż z Chicago. I to kukuruźnikiem, a nie odrzutowcem.


Latająca krowa. Do środka da się zapakować całkiem sporą wioskę wraz z inwentarzem.



Dwa największe samoloty pasażerskie świata na lotnisku we Frankfurcie. No dobra, 747 w wersji nieco mniejszej niż największa. Za to w tle jeszcze jeden A380 i przynajmniej jeden 747. Zdjęcie z okna.


Powoli będę się starał nadrobić blogowe zaległości. Ale jak patrzę na katalog ze zdjęciami, to przypomina mi się mit o stajniach Augiasza.

1 komentarz:

basia pisze...

Cierpliwie zatem czekamy :-)