wtorek, 20 października 2009

Sycylia

Sycylię wymyśliła sobie, a raczej nam Kulka dawno temu. W końcu w lecie klamka zapadła. Wpłaciliśmy zaliczkę i kupiliśmy przewodnik. Pozostało tylko czekanie. I się doczekaliśmy. Niestety wylot z Warszawy, a PKP remontuje... GDA-WAW 5h, WAW-PMO 2h20m. Pięknie.


Wejściówkę oblaliśmy. Niby wiedziałem, że będzie ciepło, ale 21°C o 3 w nocy trochę zbiło mnie z tropu. Chyba podświadomie traktowałem to jako niedorzeczność. 25°C ok, ciepło, ale na pewno da się nosić zakryte buty i długie spodnie, przecież u nas jest już jesień. Kurde, 10 par skarpetek wróciło w stanie pierwotnym. Długie spodnie miałem raz (nie licząc przyjazdu i wyjazdu), na pierwszym śniadaniu i po 5 minutach żałowałem, że nie mam szortów. Swoje dokładała wilgotność, która w ciągu dnia łaskawie spadała poniżej 50%. Suszenie czegokolwiek wychodziło dość słabo.
Niby czytałem, że wyspa wulkaniczna (wiadomo, Etna) i dość górzysta, ale poczytać o górach a zobaczyć, to 4 różne sprawy. Największe wrażenie robią skały nad samym morzem. Nasze góry zaczynają się dość wcześnie wyżynami, a wysokość względna szczytów jest ułamkiem wysokości n.p.m. Na Sycylii góry zaczynają się w morzu.
Kilkusetmetrowe zbocza straszą stromością. Leżące nieopodal odłamki skalne przypominają, że wyspa żyje. Jadąc autostradą do Palermo widziałem domy przytulone do skalnych ścian, zbudowane wśród skalnych odłamów nierzadko wielkości domu. Swoisty piknik pod wiszącą skałą. Permanentny.

Widok na nasz hotel z plaży, na którą dojeżdżało się górską drogą 15 minut. Po drodze mijaliśmy kolarzy. Zazdroszczę im.


Góra widziana z terenu hotelu.



Góra bardziej w środku wyspy. Widok ze starego amfiteatru w okolicach miasteczka Segesta.


Widok z murów Erice. Jakieś 762m m.p.m.

1 komentarz:

dfsdsa pisze...

Czy kozice umnieja tam pływac w razie niemca?