Po pierwsze zostałem zainspirowany świetnym blogiem mojego kolegi z pracy. Beret z głowy przed Twoim blogiem, Rumcajsie. Po kilku wizytach zakiełkowała we mnie ochota na coś własnego.
Po drugie... Basia, gdy zaczynała pisanie swojego blogu powiedziała, że chce zrobić coś w rodzaju pamiątki dla Kluseczek. Ja chyba chcę pamiątki dla samego siebie.
Mam nadzieję, że niedługo zejdzie ze mnie nadęcie i będę mógł pisać normalnie. Zakładam, że nie edytuję raz napisanego posta, nawet jeśli za kilka dni będzie wydawał mi się głupi/śmieszny/zbyt osobisty/i takie tam. Niech tkwi w sieci w niezmienionej formie. Za jakiś czas może będzie fajnie go przeczytać.
Nadymam się. Jak przy tablicy. A w ciągu dnia mam tyle fajnych pomysłów.
Stanisław śpi sobie grzecznie obok. Muszę nadrobić te 4 miesiące, które z nami spędził i opisać co nieco. Mały miś...
1 komentarz:
normalnie sie wzruszylam no,
zwlaszcza ze dopiro teraz to przeczytalam, powodzenia mrozku
Prześlij komentarz