czwartek, 12 lutego 2009

Kaszka

Wieczorne kaszkowanie skończyło się puszczeniem naszego małego brzdąca samopas. Z jedzeniem miało to niewiele wspólnego. W roli głównej występowała co prawda miska z kaszką, ale jedzący miał względem niej zupełnie inne zamiary. Kaszka trafiła prawie wszędzie, za wyjątkiem małej buzi. Widocznie nie był głodny :).




Właśnie wyczytałem, że "Maluszek jest w stanie rozpocząć pierwsze „artystyczne” próby niedługo po tym, jak nauczy się chodzić."
Teoretycznie ustawia to mój dzisiejszy pomysł kupienia Staśkowi węgla i papieru w kategorii poronionych, ale... Nie poddam się tak łatwo. Zobaczymy co z tego wyjdzie..

Brak komentarzy: