piątek, 13 lutego 2009

Naj

Co jakiś czas w życiu pojawia się jakiś naj. Najgłupszy dowcip, najgłośniejsze beknięcie itp. 

Dzisiaj w drodze z pracy dopadła mnie najgorsza pogoda w jaką jeździłem na rowerze (jak dotąd). Całe szczęście, że cały przydział pecha na ten tydzień wyczerpałem wczoraj łapiąc gumę w drodze do pracy, bo magia piątku 13-go mogłaby mnie dobić.

Deszcz ze śniegiem potrafią dość skutecznie zredukować frajdę z jazdy, a wymiana gumy w takich warunkach to przyjemność trzeciego rodzaju, że tak sobie nieco sparafrazuję ks. Tischnera.

Całe szczęście, że wpadłem na diabelski pomysł i poddałem tylny błotnik lekkiemu tuningowi wizualno-funkcjonalnemu przy pomocy odpowiednio przyciętej butelki PET i taśmy klejącej. Co prawda nie miałem pod ręką taśmy, która zbudowała Amerykę, ale zwykła przeźroczysta taśma biurowa spełniła moje wymagania bez większego problemu. Efektem moich działań tylny błotnik przedłużył się o 15cm, dzięki czemu w domu z nieukrywanym zadowoleniem stwierdziłem, że na moim plecaku i zadku nie ma nowych śladów drogowego błota.

Te 15cm doprowadza mnie do szału od kiedy postanowiłem uzbroić swój rower w błotniki. Trudno dostać dobre błotniki na koła 28". Sądząc po cenie zakupu mogłem przypuszczać, że mi się udało. Nic bardziej mylnego. Ciapki na moich wyeksponowanych tyłach wskazywały, że nie jest dobrze. Co za idiota wymyślił, że błotnik będzie równie skuteczny dla koła 26 jak i 28 cali??? No i w końcu, co ważniejsze, co za idiota dał się na to nabrać?!

Nie pozostaje mi nic innego, jak kupić drugi taki sam błotnik i przedłużyć już zamontowany o te przeklęte 15cm. Głupio jeździć z błotnikiem wyciętym z butelki po wodzie mineralnej, o taśmie nie wspominając.

Z drugiej strony, kupując rower nie sądziłem, że będę na nim dojeżdżał do pracy nawet w lutym i że przejadę na nim ponad 1500km w tak krótkim czasie.

Brak komentarzy: