Jakiś czas temu zrobiło się głośno, bo w ZOO pojawiły się żyrafy. Jako, że po ostatniej wizycie odechciało nam się ogrodów zwierzętowych zupełnie, nie bardzo paliliśmy się, żeby nowy nabytek zobaczyć na własne oczy. Z grubsza rzecz ujmując, tysiąckrotnie wolałbym je zobaczyć w środowisku naturalnym niż w dość zaniedbanym Oliwskim ZOO.
Cóż jednak, gdy możliwości skromne, a potrzeba nawiedzenia zwierzyńca zmaterializowała się w postaci siostrzenicy na wakacjach - poszliśmy do ZOO.
Przyznaję, że od czasu ostatniej wizyty zmieniło się dużo i na lepsze.
Główną atrakcją jednak są żyrafy. Niesamowicie efektowne zwierzęta. Chociaż na razie same samce. Jak się nasi nauczą co i jak, to będą mogli dostać samice. Widać jak u ludzi, samice trudniejsze w utrzymaniu. Ciekawe.
Tak naprawdę to trudno obecności żyraf nie zauważyć. Czają się na każdym kroku.
Szalone zwierzaki.
Razem z żyrafami w nowym pawilonie rezydują surykatki. Poziom szaleństwa podobny.
Inne zwierzaki jakieś takie weselsze i ładniejsze się wydawały niż ostatnio. Nie wszystkie, bo na przykład ryś miał wszystko/wszystkich w ...
Ale kot i tak ma klawe życie.
Niezmiennie, smutkiem przejmuje mnie zawsze wizyta w małpiarni, a dokładnie w domku zamieszkiwanym przez orangutany i szympansy. Wydają się bliżsi człowiekowi niż niektóre osobniki mijane na ulicy. Całe to nasze człowieczeństwo bywa dość grubymi nićmi szyte. Czasem to po prostu ponura kpina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz