niedziela, 3 stycznia 2010

Nowy rok bieżący

Rozbiegówka Nowego Roku nieuchronnie zbliża się do końca. Czas wziąć się do roboty. Jeśli w powiedzeniu, że cały rok będzie taki jak jego początek jest trochę prawdy, to czeka mnie niezwykle wesoły rok. Niestety, w okolicach Wielkanocy będę sobie musiał chyba poszukać nowej wątroby, bo obecna zmarszczy się zupełnie.
Nic to. Dobre stosunki z sąsiadami wymagają ofiar. Ale uszczerbek na zdrowiu pozwolił mi dopisać do mego jadłospisu kolejną pozycję (tuż pod łosiem i reniferem) - koninę. Muszę przyznać, że konina ma najbardziej specyficzny smak ze wszystkich mięs jakie jadłem. Ciemniejsze od wołowiny, a zapach walił w nozdrza niemożebnie. To była kiełbasa w postaci końskiego flaka napchanego polędwicą, ale w odróżnieniu od naszej kiełbasy, ta nie była mielona tylko w całości. Różności się na świecie do gara wkłada :). Nie wszędzie jadają bigos i schabowego.

I to by było na tyle. Od jutra Nowy Rok staje się bieżącym. Zdrowie trzeba podreperować. Pogoda łaskawsza się wydaje - może by na rower?!

Dzisiaj były tylko sanki. Pięknie jest (bywa) na świecie (podwórku) w styczniu.


1 komentarz:

basia pisze...

czesciej i wiecej prosze
bo nie mam natchnienia

buzka