wtorek, 20 marca 2012

Multnomah Falls

Właściwy cel mojej wyprawy. Tak naprawdę to niby wiedziałem czego się spodziewać, ale jak tam stanąłem i spojrzałem, to mi troche żuchwa opadła. Coś jest w tych Stanach, że tu wszystko jest większe. 189m robi wrażenie.





W okolicach mostka wszystko jest mokre. Nie ważne czy akurat pada, czy nie. Mgła rozplona przez wodospad towarzyszyła mi jescze spory kawałek szlaku.



Chwilami pojawiało się słońce. Niestety na górze powitał mnie deszcz ze śniegiem i zwątpiłem. Po kolejnej godzinie znów się wypogodziło. Nie ma jak pogoda w Oregonie.



A na górze jest taki sobie taras widokowy, z którego można sobie spojrzeć w dół.



O właśnie tak. Dalej się nie wychylałem. Woda nie ma wyboru.


4 komentarze:

basia pisze...

O, jak pięknie, rzekła Zofia kukając mi przez ramię. Mi też się baaardzo podoba!
Marysia pewnie powie: ale słodko. No i tyle. Buziaczki

Kula pisze...

a Przemas..... napisz coś o stekach :)

Jarek Ś. pisze...

No jest moc. Krasnoludki też mają największe? A nie, to nie ten kraj...

Napisz coś o stekach ;)

basia pisze...

Nie bądź taki, napisz coś o stekach NO